Poznańska Dębina

Jak większość z nas, każdą wolną chwilę cenimy jak złoto. Brakuje czasu na kilkudniowe wypady, dlatego jak ukaże mi się światełko w tunelu choćby jednego dnia wolnego zawszę to wykorzystuję. Nie planuję takich wyjazdów są one spontaniczne. Staram się nie jeździć daleko. W takich sytuacjach nie ma to większego sensu, dlatego na krótkie jedno dniowe zasiadki wybieram łowisko, które mam pod nosem. Jest to Poznańska Dębina. Dwa parkowe stawy Borusa i Dębowy, bo głównie na nich łowi się duże karpie, choć nie tylko. Tutaj stawiałem moje pierwsze kroki. Mam do niej osobisty sentyment. Lubię tam łowić!

Dębina ma jedną wadę. Ludzie! Ilość spacerowiczów jest zawsze spora. Kiedy naprawdę chcę odpocząć zaszywam się w tej części zbiornika, gdzie spacerowicze nie docierają. Na szczęście są jeszcze takie miejsca w tym jedno moje ulubione. Cisza, którą tam zastaje, to jest to czego szukam.

Zanętę przygotowuję w domu. Nie potrzebuję jej dużo, więc wystarczy 5-10 woreczków pva ale samych konkretów. Do tego kilka kulek i to wszystko. Ryba ma się zaciekawić smakołykami a nie zajadać w najlepsze.

Na stanowisko trzeba dotrzeć na nogach, dlatego sprzętu na takie wypady zabieram obsolutne minimum, wszystko to co potrzebne i nic więcej.

Kilka brań z takiego miejsca w przeciągu kilkunastu godzin wędkowania rekompensuję trudy tam dotarcia. Karp 13,5kg z ostatniej wrześniowej nocki.

 

Krótka zasiadka jest dla mnie dużą odskocznia od codziennych obowiązków. Pomaga mi szybko doładować akumulatory. Lubię małe zbiorniki i lubię w nich łowić , mimo że nie pływają tam rekordowe okazy to zawsze można złowić ładną rybę.