Szachty – marcowe wyzwania

Marzec…

Dla jednych to jeszcze zima a dla takich jak ja, to początek sezonu. Pokrywa lodowa zniknęła, przyleciały żurawie, dla mnie jest to wystarczający impuls by ruszyć kolejny rokiem, karpiowym tropem. Sezon podobnie jak w roku ubiegłym, rozpocząłem na łowisku, do którego mam 10 minut samochodem, mowa tu o poznańskich Szachtach. Łowisko bardzo ciekawe z urozmaiconą linią brzegową, z różnorodnym dnem, ale co najważniejsze z odpowiednim rybostanem. Woda ma duży potencjał, dlatego na stałe zagościła w moim karpiowym kalendarzu.

Pogoda, mimo słońca nie rozpieszczała mnie specjalnie. Wiał nieprzyjemny zimny północny oraz północno zachodni wiatr, który potęgował dodatkowo zimno. Temperatura oscylowała w granicach 7-8 stopni w ciągu dnia z rannymi delikatnymi przymrozkami. Warunki nie zbyt przyjemne, ale wyznaje jedną zasadę, pogoda nigdy nie jest zła, czasami jest lepsza a czasami gorsza. Jedno wiem na pewno, siedząc w domu karpia nie złowimy! A oto mój pierwszy tego sezonu.

Istnieje wiele czynników wpływających na dobry połów wczesną wiosną. Dla mnie z racji jeszcze zimnych nocy podstawowym warunkiem to stanowisko z dostępem głównie do głębokiej wody. Wiem, że na wiosnę, płytka nagrzana woda potrafi zdziałać cuda, ale mimo wszystko o tej porze roku zawsze więcej brań miałem z głębokiej wody. Jest to w mojej opinii pewniejsze miejsce! I tak było podobnie tym razem. Szukając miejscówek, szukałem najgłębszych partii zbiornika, z których to karpie jeszcze nie do końca opuściły swoje zimowe ostoje. Zestawy położyłem na 4,5; 5,1 oraz 6,2 metra.. Jedna ze znalezionych miejscówek, odbiegała różnorodnością na dnie od innych miejsc. Mały dołek w równym dnie na 5m głębokości przy dużej kępie zielska. Gdzie jak gdzie, ale akurat tam ryby musiały stać. Nie myliłem się jednak przez pierwszą dobę mojej zasiadki, prócz jednego brania nie potrafiłem się do nich skutecznie dobrać. Wytropić karpia o tej porze roku to jedno, a sprowokować go do brania to drugie. Kombinowałem, analizowałem i w końcu domyśliłem się, co robię źle. Szybka korekta i na efekty długo nie musiałem czekać. Mam kolejne dwie i co najbardziej mnie cieszy wypracowane ryby.

To był kolejny raz, kiedy utwierdził mnie w przekonaniu, że na rybach trzeba myśleć 24 godziny na dobę. Należy nieustannie analizować obecną sytuację i szukać do skutku rozwiązania, rozwiązania, które przyniesie upragnioną zdobycz. Bierne czekanie na branie może skończyć się dla was po prostu porażką! Ta pora roku nie wybacza błędów. Jeżeli wydaje się komuś, że przyjedzie, położy zestaw, zanęci, a ryby same wskoczą mu do podbieraka to jest w dużym błędzie, a uwierzcie mi, trochę jeżdżę, więc takie widoki nad brzegami naszych wód nie są rzadkością. Kończą zasiadkę, mówiąc „tu nie ma ryb” albo pogoda była nie taka, zawsze mają jakieś wytłumaczenie. Jeżeli zmienimy to nastawienie zaczniemy więcej łowić i co najważniejsze zaczniemy jak inni cieszyć się pięknymi rybami w obiektywie aparatu. Kolejny piękny wiosenny karp.

Zanęty użyłem nie wiele, dosłownie 3 kulki w rozmiarze 15, kilka ich połówek, kilka kulek pokruszonych, odrobinę peletu 2mm i oczywiście całość w pva. Zestaw przerzucałem nie częściej niż raz na dobę, chyba, że zaliczyłem wcześniej branie. O tej porze roku należy uważać na wrzucaną do wody ilość zanęty. Obowiązuję zasada, mało nie oznacza źle! Sypiemy trochę, ale za to najlepszy towar. Nie bójmy się, że zabraknie go w wodzie. Przy dnie woda jest jeszcze na tyle zimna, że będzie on długo pracował a ryb nie przekarmimy. Ryby nie pływają jeszcze po całym zbiorniku, więc nie musimy ich ściągać do siebie. Cel jest taki by je tylko zainteresować, małą porcją wartościowej zanęty. U mnie jak widać podziałało, więc warto o tym pamiętać.

Podsumowując to wyzwanie, warto sezon otworzyć tak wcześnie jak pozwoli na to pogoda. Nie siedźcie w domu, tylko korzystajcie z pierwszych ciepłych dni po zimie. Życzę wszystkim udanego sezonu i do zobaczenia nad wodą!