Dębina 2017

 

 

 

III tura naszych zawodów teamowych w 2017 to już historia. Ostatnie zawody zaplanowane na ten rok odbyły się na małym kameralnym łowisko na Poznańskiej Dębinie. Jest to mały kilkuhektarowy zbiornik na obrzeżach Poznania otoczony starym, pięknym dębowym lasem. Dwa stawy połączone niewielkim rowem. To, krótka charakterystyka tego miejsca.

Krótka odprawa, losowanie i mamy stanowisko nazywane „placem zabaw”. Nie wygodne logistycznie za to ze sporą przestrzeni wody do obłowienia. Znam to stanowisko dość dobrze a więc od samego początku jesteśmy spokojni. Sondujemy i typujemy, 4 miejsca postawienia zestawów. Dwa zestawy powędrowały pod drugi brzeg przed skarpę a dwa powędrowały na otwartą wodę. Mija wieczór, noc a my nie doczekujemy się brania. Rano o 7.00 odnotowujemy pierwszą “rola”, tego wyjazdu. Worek zostaje otwarty. Pierwszy karpiszon, przywitał się z matą. Na kolejne branie czekaliśmy do 14.30 a do 17.00 przez magiczne 2,5 godziny łowimy kolejne 5 ryb. Oj, było co robić!

Odjazdy mamy praktycznie na każdy kij. Ryba brała po prostu wszędzie, jeden kij wyciągnięty, ryba do worka, wywózka, łódka wraca i branie na kolejnym kiju, i tak przez 2,5 godziny, niewiarygodne! Na każdy zestaw, nęciliśmy każdorazowo małą porcją zanęty. Uważam, że większe ilości zanęty karpie na dębinie skutecznie omijają. Łowię tam od lat i praktycznie zawsze ta metoda nęcenia była skuteczna.

Po pierwszym dniu karpie regularnie zaczynają odwiedzać nasze zestawy. Brania prócz dwóch w nocy wszystkie mamy w dzień. Brania są na tyle często, że nie ma czasu na nudę. Łącznie odnotowaliśmy ich aż 22. Pięć kroczków, jedna spinka, a pozostałe 16 sztuk to karpie w przedziale 6-12kg. Łowimy zdecydowanie najwięcej ale do wagi końcowej, liczą się 3 największe, więc duża ilość nie punktuje. W ostatni wieczór łowimy karpia, który daje nam pół kilogramową przewagę nad drużyną, która od samego początku zawodów prowadziła. Wyprzedzamy ich delikatnie wiedząc tym samym, że w każdej chwili może nastąpić kolejna zmiana. Na rannym ważeniu z racji małego zbiornika, gdzie wszyscy widzą wszystkich, widzimy, że nasi najwięksi rywale przedstawiają rybę do wagi a więc mają większą sztukę niż pozostałe trzy. Końcowa waga pokazał różnicę 190g na naszą korzyść! Kolejne zawody wygrane, tylko się cieszyć! Zawsze jest to piękne uczucie dla sportowca. Jest to nagroda, za te wszystkie przesiedziane godziny nad wodą, za poświecony tej pasji czas.