Pstrążna – Azjata

 

 

Pstrążna? Wspomniane łowisko odwiedzam raz w roku. Rzadko, to prawda, ale nigdy wyjazdu nie żałuję. Zawsze łowimy piękne ryby, zawsze dużo się dzieje. I to nie jest tak, że ryby same do siatki wpływają, zbiornik z pozoru nie jest taki łatwy jakby się wydawało. Woda, podana jest dużej presji, więc siłą rzeczy ryby nauczyły się skrzętnie omijać nasze zestawy. Ryby w zależności od pogody przebywają w różnych miejscach zbiornika. To wszystko powoduję, że nie zawsze wszędzie można rybę złowić, natomiast, jeżeli ktoś myśli nad wodą i bacznie ją obserwuję, to najczęściej udaje mu się coś ładnego wydłubać…

Jak przyjechaliśmy nad wodę w pierwszą dobę wszystkie brania mieliśmy centralnie na środku zbiornika. I to nie jest tak, że tylko tam mieliśmy zestawy, bo kładliśmy je wszędzie, ale tylko z tamtej odległości brały. Był to dzień przed załamaniem pogody, ewidentnie było widać, że ryba jest mocno aktywna i to w tej części zbiornika. Łowili wszyscy, którzy ten fakt zauważyli.

W drugą dobę przyszło załamanie pogody. Zrobiło się tak zimno, że z krótkich spodenek ubraliśmy się w dwa polary. Zimny wiatr, deszcz, tak to wyglądało. Wtenczas doczekaliśmy się tylko jednego brania z pod drugiego brzegu.

Kolejna doba to brania tylko z ¾ wody. Ciekawe co? Jest to zbiornik, który należy cały czas obserwować. Woda jest płytka, więc dużo widać, bardzo dużo widać, tylko trzeba dużo patrzeć, ale zapewniam warto.

Jedną wędkę zawsze stawiam na amura. Azjata, torpeda, tak potocznie ją nazywamy. Ryba z niespotykaną siłą, energią. Ryba, której prąd rzadko kiedy się odcina. Wystarczy, że ryba poczuje brzeg lub siatkę podbieraka, a odjazdy na kilkadziesiąt metrów to norma. Zdarzają się przypadki, kiedy amur rozrywa siatkę podbieraka, czy też potrafi z niego wyskoczyć. Siła, jaką demonstruję podczas holu robi wrażenie i dlatego jednego nie można mu zarzucić – przy holu amura adrenalina zawsze jest gwarantowana! Polecam, jest później o czym wspominać!

Zanęty na amura nie sypałem dużo. Pogoda była jaka była, ale za to starałem się woziłem ją często. Czy było branie czy też nie, zestawy przewoziłem w ciągu dnia co 3-4 godziny, dosypując każdorazowo po około kg zanęty. Zanęta jak na amura tradycyjna, kuku, pelet i trochę kulek.

W sumie odnotowaliśmy z kolegą 14 brań z czego 11 ryb udało nam się z sukcesem wyholować. Trochę zacząłem kombinować z przyponami i od razu widać tego skutek, ale kiedyś trzeba kombinować i testować…

W sumie wyjazd mimo trudnych warunków jak najbardziej udany.