Krążno – Karpiowe ostatki…
Sezon jak dla mnie dobiegł już końca. Nadszedł czas na oficjalne jego pożeganie. Nie znam nikogo, kto by nie chciał tym ostatnim wyjazdem zaakcentować miniony rok. Takie zasiadki motywują zawsze podwójnie. Nie ma zapewne nikt ochoty, rozpamiętywać cała zimę ostatniego nie powodzenia nad wodą. Dlatego, spinamy się, by osiągnąć jak najlepszy wynik. Doskonale to rozumiem, natomiast zapewne większość z nas doświadczyła w swojej karierze również o tej porze roku porażkę. Wszyscy wiemy, że nie zawsze, wszystko idzie po naszej myśli. Takie sytuacje również mają miejsce i nie jest to spowodowane brakiem naszych umiejętności, tylko głównie zimniejsza aurą w której zdecydowaliśmy się karpiować. Ryby o tej porze roku żerują zdecydowanie rzadziej i pobierają mniej pokarmu niż latem czy wiosna. Dlatego szanse mamy mniejsze, ale oczywiście nie stoimy na przegranej pozycji. Ryby w tym okresie również szykują się do przetrwania zimy, więc pokarm muszą pobierać. I jadąc nad wodę zawsze na to liczymy.
Sezon w tym roku postanowiłem zamknąć na Kaszubach. Na mojej perełce! Na wodzie, na której przeżyłem mnóstwo wspaniałych wędkarskich chwil. Lubię tą wodę. Jak mam tylko okazję, to od razu tam jadę. Stąd taka decyzja, a nie inna. Po pierwszej dobie z samego rana dostaje pierwsze branie. Zestaw położony na 8.3m. Branie chimeryczne, pikanie jak w przypadku brania leszcza. żadnych brań nie lekceważe, tym bardziej o tej porze roku. Zacinam i holuje pierwszego miśka. Rybka okazała się zeszłoroczną zarybieniówką. Waga jej oscylowała w granicach 8kg. Bardzo się ucieszyłem z tego karpia. Wiedziałem po rozmowach z kolegami po kiju na innych stanowiskach, ze ryby łowione są bardzo sporadycznie, głównie na 10 i 11, wiec w takich warunkach, tym bardziej cieszy mnie zawsze każda złowiona ryba.
Ci, co mnie znają i pewnie Ci, co tylko o mnie czytają, wiedza już, ze nigdy nie odpuszczam. Robię wszystko, by wypracować i wydłubać zawsze jak najwięcej ryb. Nie lubię łowić biernie, choć cierpliwości mi nie brakuję. Jeżeli uda się osiągnąć sukces, mam wtenczas ogromną satysfakcję. Takie wypracowane rybki cieszą mnie zawsze najbardziej, ale też bardzo motywują mnie do dalszej pracy. W drugiej dobie dostaje kolejne branie tym razem z 7,2m. Niewielki blacik po uskoku około 40cm w dnie. Sam uskok był przerwą twardego dna w połaciach delikatnej warstwy mułu. Z doświadczenia, takie miejsca często przynoszą mi brania. Jesienna 11-stka.
Co doba, to ryba. W tym okresie w mojej ocenie na tego typu zbiornikach to bardzo dobry wynik. Ryby w tym okresie rzadko żerują na tyle intensywnie, żeby łowić je dużo częściej. Metabolizm znacznie spada, ale to nie jest tak, że nie pobierają pokarmu w ogóle. Mniej, rzadziej, ale gryzą zawsze! Zestaw wywożę w to samo miejsce i mam chwile na ostatnie grzybobranie w tym roku. Mamy prawie polowe listopada, a grzyby na obiadek zbieramy z kolegą w przysłowiową godzinę.
Po popołudniu zabieram się za 3 kij! Kij, który dotychczas nie przyniósł mi nawet pika. Czekałem na branie prawie 2 doby i się nie doczekałem, a w mojej ocenie było to ciekawe miejsce, które już wcześniej potrafiło mnie obdarować fajnymi rybami. To jest typowy przykład, kiedy uparcie nie będziemy nic zmieniać, myśląc ze gdzie jak gdzie, ale z tego miejsca musimy coś złapać. To jest też, przykład mojej cierpliwości. Kiedy mam już jakąś fajną fotę, to zawsze mam czas by poczekać, ale ten przykład, pokazuję również, że jak będę tkwił w pierwszej wytypowanej miejscówce do samego końca, mogę nic więcej nie złapać. Pory roku są różne. Pod wodą również następują zmiany. Często o tym zapominamy! Rośliny obumierają, wieje nie przyjemny zimny wiatr, temperatura wody znacznie się obniża. Są to często czynniki, które muszą zmieniać nasze myślenie. Rozumiecie, co chce Wam powiedzieć? Nigdy nie powinniśmy działać schematycznie, no prawie nigdy. Szukam wiec nowego miejsca i zestaw przesuwam niedaleko o jakieś 6-7m. Zawsze patrząc na echo staram się myśleć jak ryba. Nie szukam na echo ikonek ryb, a staram się szukać czegoś, co będzie w stanie przyciągnąć w to miejsce karpia. Należy samemu znaleźć sobie odpowiedź, czy ten karp może w tym miejscu żerować? Czy znajdzie tam naturalny pokarm? A może jest to szlak jego codziennych wędrówek. To są zawsze kluczowe jak dla mnie pytania? Nie nęcę, by rybę do siebie przyciągnąć. Szukam miejsc gdzie moja zanęta je tylko do siebie zainteresuje, a w kolejnej fazie pozwoli zassać moją przynętę. Jeżeli nam się to uda, to słyszymy później miłą jak dla naszych uszu melodię naszej centralki i gwizd naszego kołowrotka. Po to w końcu tam jedziemy! Wypracowany i wydłubany po 3 dobach 19+
W zwyczaju mam nie zmieniać miejsc, które na danym wyjeździe obdarowują mnie braniem. Wiem, ze wytypowane miejsce jest dobre. I kolejne branie to zawsze tylko kwestia czasu. I tym razem nie było inaczej. Znalezione miejsce okazało się przysłowiowym strzałem w 10 i to w dodatku na same duże ryby! W kolejnej dobie, a w ostatniej na tejże mojej zasiadce, wypracowuje kolejne branie. Ta sama kulka, ta sama zanęta, to samo miejsce i ta sama godzina. Ryby ewidentnie wieczorową porą regularnie odwiedzały to miejsce . Karpie maja swoje przywyczajenia i swoje wędrówki, a naszym zadaniem jest zgłebienie tej wiedzy i prawidłowe ich zlokalizowanie. Jak to nam się uda, to połowę sukcesu mamy za sobą. Ciekawe w tym wszystkim było to, że to miejsce przez 2 doby odwiedziły 2 duże ryby, a nie trafiło się nic mniejszego. To jest przykład, ze ciągle należy analizować i poszukiwać. Wynik w takich przypadkach jest zawsze tylko kwestią czasu!
Druga 19-stka z tego samego miejsca. Dobre miejsce czy selektywna przynęta? A może obie rzeczy na raz?
Do rana nie więcej już się nie wydarzyło. Rano pstryknęliśmy fotki i przyszedł czas na ostatnie pakowane całego majdanu w tym roku. W przekonaniu dobrze wykonanej pracy nigdy mnie to nie flustruje. Cieszę się z kolejnej udanej zasiadki i z oficjalnego zakończenia sezonu.
Już z utęsknieniem czekam na wiosnę!!!