Krążno – zasiadka inna niż wszystkie
Sierpień, temperatura 30 stopni, żar leci z nieba, a ryby systematycznie podnoszą przynętę. Doskonale wiemy, że nie zawsze tak bywa, ale Krążno, dobrze znosi upały. Nie boje się jeździć tam latem. Woda jest głęboka, a tym samym dobrze natleniona. Jest to pora roku w której zawsze można coś złowić. Pora, nic gorsza od innych okresów. Letnia zasiadka to po pierwsze odpoczynek z rodziną, a po drugie, spędzenie urlopu, tak, jak by się chciało. W ciszy, spokoju i odłączony od świata. Taka forma wypoczynku bardzo mi odpowiada.
To była wyjątkowa zasiadka. Wyjątkowa pod wieloma względami. Inna niż wszystkie! Cały czas działy się rzeczy, których na codziennych zasiadkach nie doświadczam. Zapewne na długo zapadnie w mej pamięci. Mimo, że nie udało mi się złapać przysłowiowego konia, (nie zawsze jest to najważniejsze) to udało mi się przechytrzyć wiele innych pięknych mniejszych ryb. Udało mi się złowić 5 różnych gatunków, co również nie zdarza się często. Karpie, sumy, jesiotra, leszcza i po raz pierwszy na tym zbiorniku amura. Jestem zdania, że lepiej łowić ryby, które żerują i chcą pobierać nasze przynęty i cieszyć się z nich, niż polować na jedną sztukę w tygodniu, by koniecznie pobić swój PB. Cieszmy się z każdej chwili nad wodą i z każdej ryby, nie dajmy się zwariować! Pamiętajcie, że jeżeli robimy wszystko zgodnie ze sztuką, to ten nasz okaz, którego tak często wypatrujemy, prędzej czy później i tak „siądzie” na naszym blancu. Wymaga to tylko cierpliwości…
To był również wyjazd szczególny pod innym katem. Moja żonka w końcu, po kilku latach towarzyszenia mi na letnich wyjazdach, złapała bakcyla i postanowiła również spróbować swoich sił w karpiowaniu. Cieszę się, bo dzielenie pasji z najbliższą osobą to najlepsza rzecz, jaka mogła mnie spotkać. Pierwszym symptomem, który nastąpił w tej kwestii, tuż pod koniec tej zasiadki było wytypowanie swojej wędki wśród moich zarzuconychJ. A co tam, co mi szkodzi, pomyślałem sobie. I nie był to kij, który najwięcej łowił, a wręcz przeciwnie. Patyk, który przynosił brania raz na 2 doby. W dniu wyjazdu, dosłownie w ostatnich minutach, rozniósł się dźwięk sygnalizatora. Mocna rola i w końcu szybka akcja mojej żonki. Po kilkunastominutowym holu, choć nie bez bólu rąkJ (kto łowi na Krążnie, wie doskonale jak waleczne są tam ryby) udało się Gosi samodzielnie wyholować ładnego karpia. Jest to pierwszy, samodzielnie złowiony prze żonkę karp.
Na tym wyjeździe zaliczyłem również trzy dublety. Dublety w których musiałem się dwoić, troić, oczywiście z pomocą żonki. Drugi dublet był inny niż wszystkie. Wyjątkowy, szczególny i długo zapamiętany. Na jedną wędkę udało mi się jednocześnie wyholować dwa karpie. Jak to możliwe? Nie ukrywam, że było przy tym dużo przypadku, ale jednak takowy fakt miał miejsce i jak doskonale zdajecie sobie z tego sprawę, nie jest to coś codziennego!
Łowiłem na ziga. Hanger zaczął podskakiwać. Zaciąłem i czuje spory ciężar. Po kilku minutach holu, kiedy rybę nie przyciągnąłem nawet do połowy odległości na jakiej łowiłem, pomyślałem jedno. Sum! Opór wielki, ciągłe odjazdy w głębię. Sporo musiałem się napracować, by rybę przyciągnąć do brzegu. Tutaj dopiero zaczęło się piekło! Ciągłe odjazdy i co chwilę w inną stronę. Na początku nie wiedziałem o co chodzi. Jak to się dzieje, że ryba ma tyle siły i tak szybko zmienia kierunek. Co jest grane, zobaczyłem po pół godziny holu, kiedy karp wyłożył się na powierzchnie. Widząc, że to jednak nie sum, pomyślałem sobie, że ryba zahaczona została się za ogon, brzuch. Wiedziałem tylko, że tak średniej wielkości karp, nie mógł tak dać mi w kość. Ryba na powierzchni, a tu nagle ze szpuli ucieka żyłka. To był moment, który uświadomił mi, że walczę nie z jedną, a z dwoma rybami jednocześnie. Jedna wzięła, a druga zahaczyła się o głębek żyłki, który „targała” za sobą. Hol niesamowicie trudny. Każda ryba płynęła w swoją stronę. Sytuacja nie bywała! Hol trwał niespełna godzinę, ale zakończył się pełnym sukcesem. Żyłka usunięta, a rybka uwolniona.
Kolejną nadzwyczajną dla mnie sytuacją był połów amura. Niby nic takiego, ale na krąznie to coś wyjątkowego. To, że amury pływają w tej wodzie od lat, słyszeli chyba wszyscy, ale brać nigdy nie chciały. Wielokrotnie były widziane w płytszych częściach akwenu, ale niezwykle rzadko je łowiono. Ten rok jest wyjątkowy! Z tego co słyszałem, to po raz pierwszy od lat złowiono kilkanaście amurów i to na różnych stanowiskach. Ciekawe, co takiego w zbiorniku się wydarzyło, że nagle zaczęły interesować się naszymi przynętami? Z tego co zauważyłem, to na pewno zniknęła część zielska. W mojej ocenie, ryby zaczęły częściej interesować się naszymi przynętami z powodu zanikania ilości naturalnego pokarmu. Nam wędkarzom przybędzie dodatkowa nutka emocji. A, jak wiemy, amury potrafią jej dostarczać.
Miałem również niezwykłą przygodę z karpiem, którego z wody wyciągnąłem bez użycia wędki. Tak bez wędki!. Karpia, bezsilnego, zmęczonego, bez haczyka w pysku podebrałem podbierakiem. Historia nie bywała, myślę że pewnie mało, kto taką przeżył. Właśnie na skraju mojego stanowiska robiłem grilla. W pewnym momencie zobaczyłem kilka metrów od brzegu potężne wiry i wyskakujące z wody rybki. Pomyślałem sobie wtenczas, gruby zwierz poluje na drobnicę. Sum, może szczupak, ale na pewno nie pomyślałem, że mógł to być karp. Wiry zniknęły i zrobiła się cisza. Odszedłem. Minęła może minuta, dwie, jak usłyszałem jakieś dziwne odgłosy dochodzące jakieś kilkanaście metrów od miejsca w którym stałem. Podszedłem bliżej i oczom nie mogłem uwierzyć. Ujrzałem karpia, który leżał na brzegu. Wylądował jak orka na plaży. Lekko okrwawiony, nie mając możliwości cofnięcia się, podskakiwał na brzegu jak piłka. Zapewne podobnie ja wy, ja również długo nie mogłem w to uwierzyć. Sytuacja nadzwyczajna. To, że karpie są drapieżnikami to wszyscy wiemy, ale to, że żerując mogą wylądować na brzegu, tego zapewne nie spodziewał się nikt. Oczywiście wystąpił tu zapewne zbieg różnych okoliczności, nie mniej jednak, rybkę wyciągnąłem, opatrzyłem i w dobrym zdrowiu wypuściłem. Karp był niczego sobie i ważył 19,3!!!
Mnóstwo emocji, nie zapomnianych chwil. Udało się uratować karpia zaplątanego w żyłkę, drugiego, który wylądował na brzegu. Wypracowałem 27 brań z czego 25 ryb wylądowało na macie. Odpocząłem, przeżyłem miłe chwile z rodziną. Czego chcieć więcej? To jest idealny przykład, iż można połączyć wypoczynek z rodziną i łowić piękne karpie. Trzeba tylko wybrać odpowiednie łowisko. Jak widać, nawet latem rybki gryzą. Nawet w największe upały. Dlatego, zawsze warto próbować. Polecam ten zbiornik. Warunki na wakacje z rodziną idealne i co najważniejsze, jezioro ma spory potencjał w rybostanie.
Do zobaczenia nad wodą.