Krążno, 23+
Co za aura! Deszcz i silny wiatr. Taka pogoda, towarzyszyła nam przez większość tej zasiadki. Wpływu na nią nie miałem, więc narzekanie nic w takich przypadkach nie pomoże. Trzeba umieć odnaleźć się, w każdej sytuacji, choć nie zawsze jest to łatwe. Tym bardziej, kiedy Twoje stanowisko bardzo lubi słońce i wysokie ciśnienie. Takie jest stanowisko 11…Takie ogólnie jest Krążno.
Przed moim przyjazdem, dobiegały mnie słuchy, że karpie szykują się do tarła. Pełne, nabrzmiałe z wyciekającym na matę mleczem. Zdecydowanie szykowały się do aktu przedłużenia gatunku. Brakowało, myślę 2-3 dni i karpie byłyby w pełni gotowe. Tak się jednak nie stało. Nagła zmiana pogody, zmusiła ryby do zmiany planów. Dla mnie, poniekąd dobrze. Temperatura spadła z 16/17 stopni do 13,8 przy powierzchni. Mocny, wręcz momentami bardzo porywisty, zimny, północno zachodni wiatr, spychał na płycizny, lodowatą warstwę wody. O tej porze roku, różnica temperatury, kilku stopni wody, to już bardzo dużo. Ryby znacznie spowolniły swoją aktywność. Oczywiście na stronie nawietrznej, czyli mojej. Celowo o tym pisze, ponieważ, kiedy my siedzieliśmy w kurtkach, wędkarze po drugiej stronie jeziora, chodzili w krótkich koszulkach. Całą robotę robił wiatr! Różnica była ogromna. Zderzając się z powyższa sytuacją, moje karpiowanie, rozpocząłem, a później kontynuowałem, na dłubaniu pojedynczych ryb. Namierzałem je i czekałem. Praktycznie, bez jednego dnia, mieliśmy codziennie kontakt z rybą. Przy tak małej ilości brań, człowiek skupia się na wszystkich detalach. Analizuje każdy swój ruch. To głębokość, to przypon, to formę podania zanęty. Zdecydowanie, to nie są te dni, kiedy widząc spławy, wrzucasz na „pałę” futer, a karpie od razu się tym interesują.
Pamiętajmy zawsze, również o jeszcze jednej bardzo ważnej rzeczy. Siadając nad wodą, nigdy nie wiesz, kto siedział przed Tobą. Co wrzucił i przede wszystkim, ile do wody poleciało towaru. Ma to bardzo duże znaczenie. Niestety, nie jest rzadkością wrzucanie dużych ilości kulek z tańszych serii, często z wypełniaczami, co nie stanowi odpowiedniej pożywki dla ryb, więc w takich przypadkach, towar często zalega na dnie☹. Taka jest prawda! Uważam, że lepiej wrzucić trzy razy mniej pokarmu, ale pokarmu, który ryby szybko strawią. Nie wszyscy to rozumieją. Dlatego w pierwszym dwóch dniach, zawsze nęcę mniej i obserwuje, reakcję ryb. Jak pobierają. I jak wszystko jest w porządku, zawsze można dorzucić więcej. Wyciągnąć nadmiar z wody, niestety jest już nie możliwy! Celowo o tym piszę, ponieważ mało kto, zwraca uwagę na tego typu kwestie.
Jesiotr. On pierwszy pojawił się na macie. Był piękny zachód słońca, po wietrznym dniu, kiedy postanowił dobrać się do mojej kulki. Zdaje sobie sprawę, że większość karpiarzy ma na niego alergię😊, ale moc, którą każdorazowo pokazuje podczas holu jest zawsze ekscytująca. Hol, to zawsze duża dawka emocji i oczywiście „pięknie” po kilkudziesięciu minutach, zniszczona żyłka☹.
W drugą dobę, w okolicach południa następuje bardzo silne branie. Po zacięciu i wstępnym holu, wydaje się, że mam do czynienia z szaloną dyszką. Jakoś nie czuć było jej masy, tylko dziwne szybkie odjazdy i walenie pyskiem na boki. Kiedy ryba, zbliżając się do mnie powoli, poczuła pod sobą dno, zaczęło się… Klejąc się do burty pokazała swoją moc. W końcu poczułem wagę i siłę tej ryby. Powoli, powoli i była, co raz bliżej mnie. Te hole, kiedy ryba długo nie pokazuje się na powierzchni, nie wiedząc z kim, mamy do czynienia, zawsze potęgują napięcie i adrenalinę. To zawsze jest czas, pełnej ekscytacji i oczekiwania. Z niecierpliwością zawsze czekam, na te pierwsze powierzchniowe walnięcie ogonem. Kiedy po raz pierwszy wypłynęła na powierzchnię, a było to prawie pod naszymi nogami, Gosia szybkim i sprawnym ruchem, podebrała rybę. W ułamku sekundy ujrzałem ją i od razu ją rozpoznałem. Znam większość największych pływających tam ryb, tym bardziej, tak charakterystycznych, jak ta. Jest to moja kolejna duża przechytrzona ryba z tej kaszubskiej wody.
Tradycyjnie, jak na każdej mojej zasiadce na Krążnie, próbowałem łowić również na ziga. Mimo, spławiających się ryb, wyniki były bardzo mizerne. Dwa brania przez tydzień. I to nie jest tak, że wywiozłem i czekałem. Często zmieniałem głębokości oraz kolor kulki. Bez skutecznie! Tłumaczę sobie to tylko słabą aktywnością przed zbliżającym się tarłem oraz pochmurną, deszczową pogodą. Nie bez znaczenia zapewne, była zimna warstwa górnej powierzchni wody, która zmuszała ryby do szukania cieplejszych miejsc. Mimo wszystko nie odpuszczaliśmy i cały czas próbowaliśmy.
Dni mijały, a my robiliśmy swoje. W sumie udało się położyć na macie kilkanaście ryb z jedną rybą tylko poniżej 10kg. Wynik uważam, za zadawalający, choć jak na ten zbiornik, mógłby być dużo, dużo lepszy. No cóż taki czas. Kolejnym razem będzie jeszcze lepiej😊.
Powodzenia i do zobaczenia nad wodą.