Stary Staw – otwarcie sezonu

 

 

Nie będę odkrywczy, jeżeli stwierdzę, że żwirownia Stary Staw to trudna woda. Poświęcam tej wodzie tyle czasu ile mogę, aby jeszcze lepiej ją poznać. Zawsze staram się namierzać wszelkiego typu górki, dołki i wszelkiego rodzaju zaczepy. Bez wątpienia prześwietlam również przeciwległy brzeg, który jest pewnego rodzaju ostoją ciszy i spokoju. Wszystko ma znaczenie! Szukam po prostu miejsc które potencjalnie mogą przyciągać karpie. Ten wyjazd był dla mnie bardzo owocny, a jak w skrócie przebiegał przedstawiłem poniżej.

Nad wodą byliśmy późnym popołudniem. Z racji że większość brań na tym łowisku z doświadczenia mam w godzinach wieczornych, nocnych i porannych z rozstawieniem zestawów w ogóle się nie spieszyłem. Początkowe prace typujące miejscówki i decyzje są dla mnie kluczowe. Jeżeli zrobimy coś w pośpiechu, na przykład źle wytypujemy miejsca to najzwyczajniej w świecie stracimy nockę, a jak stracimy czas na potencjalne branie, to zmniejszymy szanse na nasz końcowy sukces. Obserwując pogodę i widząc brak pozytywnych zmian w pogodzie, przyjąłem taktykę, że szukam miejsc głębszych. Na tym zbiorniku to głębokości rzędu 3-3,5m. Jedną wędkę tzw. szperacza postawiłem na 2,5m. Zawsze w pierwszą dobę staram się nie robić wszystkiego według jednego schematu. Jeden kij najczęściej odbiega od standardowej taktyki. Zestawy wylądowały w wodzie, a ja w końcu mogłem w spokoju usiąść i delektować się wieczorną ciszą. Już pierwszego wieczora zaowocowała moja praca. Tak! Doczekałem się pierwszego brania w tym sezonie i pierwszy raz w sezonie kładę rybę na macie. Sezon 2023 uważam za otwarty😉.Nie było to jedyne branie tej nocy. Zapracowały dwa kije z trzech wytypowanych miejsc. Sprawdziły się miejsca głębsze, odsłonięte od zimnego północnego wiatru z delikatną warstwą mułu oraz żwirowe, czyste wypłycenia pod brzegiem na głębokości do 2,5m. W takich porach roku przy panującej aurze zwracam uwagę na każdą różnicę temperatury wody. Jeden czy dwa stopnie naprawdę mogą zrobić różnicę. Nie zawsze sugeruje się rybami widocznymi na echo, choć nie twierdzę, że nie jest to ważne. Zwracam uwagę na kierunek wiatru, miejsca dłużej w ciągu dnia nasłonecznione, wszelkiego typu zasłonięte zatoczki czy też miejscówki od strony zawietrznej. Po pierwszej nocy byłem już pewien, że miejsca położenia zestawów wytypowałem prawidłowo, a przynajmniej dwa z nich😉.Pogoda nas nie rozpieszczała. Nadal wiał zimny, północny, a czasami też wschodni wiatr. Systematycznie padał deszcz, a temperatura wody nie chciała przekroczyć 9 stopni. W związku, że woda była jeszcze zimna, a ryby pod kątem żerowania były jeszcze trochę ospałe, moja decyzja, co do sposobu nęcenia mogła być tylko jedna. PVA! Troszeczkę drobnego peletu i do tego 2-3 kulki w całości. Absolutnie nic więcej. Z moich doświadczeń na tym łowisku tym bardziej przy takiej aurze wynika, że im mniej zanęty, tym lepiej. Zanętę wrzucam tylko w takiej ilości, by karpie do siebie wabiła, a nie karmiła. Ważny jest również dla mnie fakt, by przy braku brania zanęta nie zalega na dnie. Nie chciałem rozrzucać zanęty po całym moim stanowisku. Moja zanęta zbudowana została na drobnym pelecie, który zawsze prędzej czy później się rozpuści, a więc można powiedzieć bez tych 2-3 kulek znikała bez śladu.Mimo, że ryby łowiłem z dużą regularnością, to trzeci kij dalej był martwy. Dalsze czekanie nie miało większego sensu. Wiedziałem, że muszę coś zmienić. Nie miałem dużego wyboru co do miejsca położenia zestawu, bo na jednym stanowisku wędkując w dwóch po trzy kije, jest po prostu ciasno. Czasami przesunięcie zestawu o kilka metrów od razu przynosi efekty. Decyzja mogła być tylko jedna. Sonduje! Sonduje i namierzam kolejną potencjalną miejscówkę. Znalazłem niewielki zaczep na dnie. Mniej więcej około 30cm wysokości analizując wielkość jego do pokazywanej głębokości na echosondzie. Miejsce co prawda nie zaowocowało od razu, ale w końcu i z tego miejsca doczekałem się brania.Przez te kilka dni i nocy zauważyłem tylko jeden delikatny spław. Właściwie było to duże cmoknięcie w tafle wody. To mówi wiele za siebie, prawda? To również jest obraz tego, jakie warunki panowały na zbiorniku. Do prawdziwej ciepłej wiosny w powietrzu i w wodzie brakowało wiele. Pomimo braku większej aktywności ryb,  emocji podczas holu na pewno nie brakowało. Karpie po zimie były wypoczęte i bardzo silne. Kondycję zachowały świetną przez co każdy hol oddawał dużo przyjemności!To było MEGA rozpoczęcie sezonu. To już w ostatnich kilku latach mój trzeci sezon z rzędu, kiedy na pierwszy wyjazd w roku wybieram właśnie tę żwirownię. Wodę trudną i chimeryczną, ale jakże urokliwą. Mimo trudnego czasu wypracowałem 14 brań, z czego 13 ryb położyłem na macie. Tym bardziej cieszę się z wyniku, bo tylko trzy karpie były z wagą poniżej 10 kilogramów. Big fish wyjazdu równe 17kg, także jak dla mnie rewelacja! Do zobaczenia w przyszłym roku.