Stary Staw – wiosenne trudy pogodowe

 

 

 

Cieszę się, że po raz kolejny z powodzeniem udało mi się rozpocząć kolejny karpiowy sezon. O tej porze roku przy takich warunkach w dodatku na żwirowni nie musiało to być takie oczywiste. Stary Staw ponownie mnie nie rozczarował. Mimo bardzo trudnych warunków pogodowych udało mi się dobrać do mieszkańców tej wody.

 

Początek był ciężki. Rosnące ciśnienie, zimny północny wiatr czy nocne przymrozki nie napawamy optymizmem. Jedynie, co podnosiło mnie na duchu to temperatura wody. Przez bardzo ciepły poprzedzający mój wyjazd tydzień zdążyła się nagrzać do 14 stopni przy powierzchni. Jak na wczesną wiosnę to naprawdę przyzwoicie. Podczas rozbijania obozu i przygotowywania zestawów, mim ciągłej obserwacji wody w obrębie mojego stanowiska nie zauważyłem żadnego spławu. Nigdzie, żaden karp nie dawał widocznego o sobie znaku. W związku z tym jeden zestaw postanowiłem ulokować w głębszej części zbiornika, czyli na głębokości 3,3m. Drugi zdecydowałem postawić na niecałe 2m. Ta płytsza woda z racji niskich temperatur, trochę mnie martwiła, natomiast nie mogłem oprzeć się pokusie postawienia zestawu pod przeciwległym brzegiem.

Przez pierwszą dobę prócz kilku karasi nie wydarzyło się nic. Nie zniechęciłem się. Systematycznie donęcając małymi porcjami postanowiłem dalej tkwić w wcześniej wytypowanych miejscach. W tych warunkach nie widziałem innej alternatywy. Wyszukane miejscówki wydawały mi się być idealne. Twardo się ich trzymałem, a one w końcu odpaliły. Pierwszy, otwierający ten sezon.

W piątek nad ranem, wiatr zmienił kierunek na południowy. Delikatnie zaczął padać deszcz. Ciśnienie ulokowało się w dołku. To musiał być impuls dla ryb. Od piątku rana do soboty w południe nie zmieniając niczego, kije zaczęły jeździć regularnie. Przez ten okres złowiłem większość ryb na tej zasiadce. W sobotę po południu ponownie wszystko zamarło. W nocy z soboty na niedzielę dostałem jeszcze jednego ostatniego już karpia. Jak widzicie pogoda nigdy nie jest bez znaczenia. Czasami znaczenie ma wiatr, a czasami ciśnienie. Najważniejsze, by obserwować i uczyć się reagować.

Trzeci kij tak jak często to u mnie bywa jest albo szperaczem, który w ciągu doby odwiedza kilka miejscówek i szuka ryb albo jest to kij do zadań specjalnych. Patrząc na całą wodę na której od kilku dni niewiele się działo, zestaw od początku postanowiłem postawić w jedno wytypowane miejsce. Znalazłem 30cm uskok na pierwszym spadzie na 3m i tam postanowiłem go ulokować. Zanęciłem i czekałem. Przez pierwsze dwie doby złowiłem dwa karasie i ogromną płoć. To był znak, że ryba kręci się w tym miejscu, ale brakowało mi tych ważniejszych gości. Kiedy rozpoczynała się 3 doba zasiadki przed samym południem usłyszałem mocny odjazd. W końcu się doczekałem. Była to jedna z ostatnich ryb tego wyjazdu. Ten kij dał mi jedno branie i zarazem big fisha tego wyjazdu. Tego pięknego 19-sto kilogramowego golca. Jak widać, opłacało się cierpliwie czekać. Oczywiście wierząc od początku do końca w jedno i te same miejsce jest to loteria, ale jak się już powiedzie to sukces smakuje niesamowicie.

Było to konkretne branie z tego patyka. Początek holu to tylko siła. Ten karp jak i zresztą pozostałe ryby były w wyśmienitej kondycji. Ospałość po zimie dawno już minęła. Wiedząc, że przy brzegu nie jest zbyt głęboko, postanowiłem zmęczyć rybę na otwartej wodzie. Na Starym Stawie sprawdza mi się to bardzo dobrze. Przy brzegach nie wszędzie jest głęboko, więc hol nazwijmy to „nerwowej” ryby na płyciźnie może skończyć się różnie. Po co ryzykować spinką jak sytuacja nie wymaga siłowego holu.

Przez całą zasiadkę na wszystkich kijach tradycyjnie nęciłem albo w pva albo zanętę sypałem luzem. I standardowo po raz kolejny na SS nie zrobiło to większej różnicy w braniach. Jak chciały podnosić, to tak robiły, niezależnie od sposobu nęcenia. Myślę, że może wynikać to z niezbyt głębokiego zbiornika, więc to co chciałem, by znalazło się przy haczyku, to przy nim było. Nęciłem kulkami oraz peletem. Nie muszę chyba dodawać, że w bardzo minimalnych ilościach. Dosłownie po kilka kulek i kilka pelecików na zestaw.  W sumie wypracowałem 11 brań i co najważniejsze wszystkie rybki wylądowały na macie. Było MEGA. Sezon uważam za rozpoczęty…