Krążno, 3×20+

 

 

 

To była naprawdę udana zasiadka! Zasiadka, której zapewne długo nie zapomnę. Zresztą, zapewne nie tylko ja:) Nie na co dzień przecież łowi się trzy 20+, w tym największego osobnika zbiornika. To był ten czas i to miejsce! To również wynik wieloletniego doświadczenia, które udało mi się wypracować na tej wodzie. Pogoda nie ukrywam również nam pomogła. Jednym słowem, cała układanka ułożyła się w całość.

W pierwszą dobę łowię rybę, którą, mimo wielu już prób, nie udawało mi się do tej pory przechytrzyć. Wiedziałem, gdzie pływa, mimo tego nie miałem do niej szczęścia. Ale jak życie pokazuje wszystko jest kwestią czasu! Tym razem w końcu, mogłem się z nim przywitać. Piękna stara ryba, zwana Pudzianem! Witaj przyjacielu!

I tak po pierwszej dobie, mogłem cieszyć się już dużą, piękną i wyczekiwaną rybą. Dostałem to, na co tak, czekałem.  Sami wiecie, łowiąc upragnione ryby,  jak człowiek jest wniebowzięty, dlatego oszczędzę wam opisywania moich emocji. Powiem tylko tak. Ryba dała mi niesamowicie dużo satysfakcji i utwierdziła mnie w przekonaniu, że marzenia się spełniają. Trzeba w nie tylko wierzyć i oczywiście próbować je spełniać. Im więcej jesteśmy nad wodą, tym szanse rosną.

W drugą dobę, a dokładnie o 13.00, dostaje  pierwsze branie z najgłębiej, położonej wędki na głębokości około 7,5m.  Usłyszałem piękną mocną rolkę, a wiec i szybko byłem już przy kiju. Hol nie należał do łatwych. Mało ryb holowanych z głębin szybko się poddaje. Karpie mają przestrzeń, a uciekają tam gdzie czują się bezpieczne. Podczas trudnego holu, ryba nie dawała za wygraną, rzucając pyskiem to w lewo, to w prawo. Od razu czuć było, że była już na haku! Na moje szczęście pewnie zapięta w dolną wargę, była trudna do wypięcia, natomiast gdyby było to w okolicach kącików, przy jej tak dzikich, nagłych manewrach, mogło skończyć się różnie. Z takich sytuacji między innymi, biorą się spinki!

Jakie było moje dziwienie, jak po podebraniu ujrzałem kolejnego kaszubskiego konia!

Magia! Magia Krążna! Druga doba i dwie ryby 23+. Co za start! Lepiej nie mogłem sobie tego wymarzyć. Na tym wyjeździe udało mi się przechytrzyć, dwie kolejne duże ryby. Tym bardziej się cieszę, że są to karpie, których nigdy nie gościłem na swojej macie. Najwięcej dużych ryb na Krąźnie udało mi się oszukać właśnie w okolicach godziny 13, jak i między godziną 17, a 20. Tak może jedno zdanie z moich statystyk:)

Tak oto nastała niedziela. Dzień właśnie zmierzał ku końcowi, kiedy na Gosi wędce usłyszeliśmy rolkę. Pełna moc i pełen gwizdek! Ryba z niesamowitym impetem zaczęła wybierać żyłkę z kołowrotka. Po długim męczącym holu, Gosia łowi swoją pierwszą naprawdę dużą sztukę. Godnie walczył, ale w końcu się poddał i zawitał na naszej macie.

Dzień po dniu, niestety mijały nieubłaganie. Jak do tej pory sprzyjała nam pogoda, a rybki w pełni chciały współpracować. Pobierały praktycznie z wszystkich wędek i z wszystkich głębokości. Zestawy kładliśmy od 3 do 7,5m. Codziennie systematycznie donęcając, doławialiśmy piękne ryby. Czasami mniejsze, czasami średniaki, a czasami śliczne grube konie! Trafiały się niestety również jesiotry, których z roku na roku niestety przybywa. Właśnie mijał tydzień naszej zasiadki, kiedy udało nam się przechytrzyć największego bywalca tego akwenu. Dokładnie na Gosi kij, skusił się karp o imieniu Delfin. Dość żarłoczna ryba, która jak widać ma spory apetyt, ale też potencjał wagowy. Ja miałem okazje gościć ją, na swojej macie, już trzeci raz w przeciągu 4 lat. W 2018 ważył 23,7. Dzisiaj ma 27+(po tarle), a jak już wiemy z poprzednich ważeń, waga jego, przekraczała już 28kg. Także rośnie, ma się dobrze i tylko czekać jak waga osiągnie 30kg, co w mojej ocenie nastąpi już niebawem. Karp ważył prawie połowę wagi Gosi, także pomoc przy prezentacji karpia była konieczna:)

Jak tak sobie myślę, to pod względem wyników, nie przypominam sobie żadnej innej podobnej zasiadki. Był to mega wyjazd! Pełen emocji i nieustannej dawki adrenaliny. Praktycznie codziennie się coś działo. Mieliśmy kilka takich dni, gdzie odnotowaliśmy po kilkanaście brań, a patrząc na pewne godziny brań na tym stanowisku, czyli głównie popołudniowe, naprawdę było co robić. Ale po to tam jadę. Niech tylko zawsze tak biorą, a odpoczywać będę w domu:).  W sumie na macie położyliśmy 48ryb, w tym 3 razy 20+ i jednego, któremu do magicznej cyfry, zabrakło 400g. Nie brakowało również miśków 15-19, jak też najmłodszego rocznika, który chwilami mocno się psocił. Byle więcej takich zasiadek.

Do zobaczenia nad wodą!