Krążno – wakacyjna zasiadka
To była trudna zasiadka! Bardzo motywująca i zmuszająca do znacznie większej pracy. Jeżeli w łowisku ryb masz niewiele i w dodatku nie mają ochoty podnosić, a z nieba skwar się leje, to musisz postarać się bardziej. Takie warunki wymagają zrobienia czegoś więcej. Wymagają jeszcze większego zaangażowania i kreatywności. Wymagają przede wszystkim myślenia. A to wszystko po to, by osiągnąć cel, czyli łowić!
Od pierwszego dnia tej wakacyjnej zasiadki wszystko było przeciwko nam. Totalnie nic nie układało się po naszej myśli. Można powiedzieć, że cały czas mieliśmy pod górkę. Trochę sprzęt zawodził, trochę warunki atmosferyczne. Nie było lekko😉.Cały pierwszy tydzień próbowaliśmy się wpasować! Szukaliśmy idealnego rozwiązania na zastane warunki. Skorygowaliśmy praktycznie wszystko. Od przynęty począwszy poprzez zestaw końcowy, a kończąc na zanęcie i sposobie jej podania. Dopracowaliśmy ponownie wszystkie detale. Wiem, wiem, strasznie długo to trwało, ale tak czasami bywa. Najważniejsze, że mimo nadal niesprzyjających warunków, w końcu zaczęliśmy łowić więcej.
Wywodzę się ze szkoły szukania miejscówek, a następnie oczekiwania na rybę. Staram się szukać miejsc, gdzie karp znajduje pożywienie. Najczęściej jest to ukształtowanie dna, ale nie bez znaczenia są również dla mnie spławy. Ta zasiadka pokazała mi zupełnie inną drogę. Zmusiła mnie do ciągłego namierzania ryb, głównie przez echosondę. Nie zwracałem uwagi na inne aspekty, prócz zapisów na echo. Nie było to łatwe zadanie! Wymagało to częstych, nazwijmy to „przeglądów” echosondą całego mojego stanowiska i obserwowanie przemieszczania się ryb. Pracowałem tak dwoma kijami i przynosiło to efekt. Te wędki zdecydowanie wygrały z wędkami, które czekały na ryby w ulubionych miejscówkach tego stanowiska. Być może kluczem było poszukanie czystego dna nie zasypanego zanętą. Pamiętajmy, że w okresie letnim naturalnego pokarmu nigdy nie brakuje. I pamiętajmy również, że czasami ludzie sypią dużo za dużo…
Codziennie widywałem na echo pojedyncze ryby i na nich głównie się skupiałem. Można powiedzieć namierzałem je i kładłem im zestaw pod nos. Działało! O dziwo były dni, że tylko tak łowiłem. Dzisiaj wiem, że gdybyśmy pozostali z wszystkimi naszymi patykami przy stale odwiedzanych na tym stanowisku miejscówkach, złowilibyśmy o wiele mniej ryb. Wnioskuje tak po kijach, które trzymałem do końca w miejscach, które karpie lubią odwiedzać. Niestety, te miejsca przynosiły bardzo sporadyczne brania! W drugim tygodniu odnotowaliśmy o 50% więcej brań i co najważniejsze, tylko z jedną spinką. Prócz ryb liczy się również atmosfera i towarzystwo😉
Nie miałem w łowisku dużo ryb. Ale to co pływało😊 nie uszło bokiem mojej uwadze. W mojej ocenie wydłubałem wszystko, co było na ten czas możliwe! W sumie z Gosią położyliśmy na macie 35 karpi, suma i jesiotra. O dziwo, trafiły się dwa piękne duże leszcze, których przez ostatnie 3/4 lata nie miałem okazji złowić oraz jeden piękny lin. Nie była to nasza zasiadka marzeń, ale w tych warunkach czuliśmy się wygrani!
Mimo niesprzyjających warunków pogodowych, ten wakacyjny wyjazd uważamy za udany. Mimo, że oczekiwania mieliśmy większe, to codziennie coś się działo, a to było dla nas najważniejsze. Pozostaje nam poczekać na rewanż za rok😊.