Krążno – wrześniowe lato
Mamy połowę września, a za oknem nadal mamy lato. Temperatura powietrza oscyluje w granicach 24 stopni, a temperatura wody wynosi 21. Jak na tą porę roku to naprawdę dużo!
Jak w takich warunkach, kiedy nadal mamy obfitość naturalnego pokarmu, wymagać od ryb, schylania się po nasze smakołyki? Jak zmusić je do intensywnego żerowania? To są mega trudne pytania!
Na szczęście noce nieznacznie chłodziły wodę. Przypominała o tym codzienna poranna mgła. Czasami tak gęsta, że wypływający model na miejscówkę, znikał na wodzie po kilkunastu metrach. Zimniejsze noce to ten czas, kiedy ryba w końcu czuje jesienny zew żerowania. To nasza pierwsza nadzieja po lecie, by w końcu karpie powoli zaczęły uzupełniać swoją tkankę tłuszczową. My to chcieć możemy, ale co na to ryby? Karpie na Krążnie na większości stanowisk żerują tylko w dzień😉. Setki razy zastanawiałem się dlaczego? Nie ma wyjazdu, bym o tym nie myślał. Ciekawi mnie dlaczego praktycznie na 2/3 stanowisk w nocy mamy ogromny problem, by je złowić. Niestety nie znalazłem racjonalnego wytłumaczenia. Nie powiem czasami trafiają się sporadycznie pojedyncze ryby, ale bez żadnej powtarzalności. Wygląda to tak trochę, jakby na noc kumulowały się tylko w jednej części zbiornika. Najczęściej z małymi wyjątkami w nocy łowi cały brzeg od stanowiska 0 do stanowiska 4. To są praktycznie jedyne stanowiska, które można powiedzieć z mniejszą lub większą regularnością maja szanse na połowy w dzień, jak i zarówno w nocy. Tak to już jest na tej magicznej wodzie.
Tak jak wspominałem wcześniej. Warunki pod kątem żerowania ryb zastałem trudne. Trudne, ale nie beznadziejne! Nigdy nie powinniśmy myśleć negatywnie! Zawsze powinniśmy podejmować wyzwanie. Zawsze powinniśmy zrobić wszystko, by powalczyć o swój wynik. Z obserwacji zbiornika wynikało, że rybka raz po raz pojawiała się również w obrębie mojego stanowiska. Dla mnie to już oznaczało dużo! Już pierwszego poranka cieszyłem się z pięknego pełnołsuskiego. Krótki, krępy z wielkim brzuchem.
Patrząc na to, że akurat na tym stanowisku brania w nocy to duża rzadkość, miałem trzy pełne dni na dobranie się do naszych karpiszonów. Trzy dni to nie jest dużo, ale też nie jest to mało! Wszystko zależy od nastawienia. Czasami doba zrobi robotę całego wyjazdu! Trzeba tylko od początku robić wszystko, by się do nich dobrać. Ja wychodzę z założenia, że każdy, nawet pierwszy dzień mojego wędkowania jest moim ostatnim dniem. To powoduje, że od samego początku staram się intensywnie skupiać tylko na rybach. Od samego początku przykładam się do wszystkiego bardzo dokładnie. Analizuje ciśnienie, wiatr, spławy czy sprawdzam temperaturę wody. Głównie według tych zależności typuje miejscówki. Tak wybieram miejsca położenia moich zestawów.
Karpie nie chciały pobierać, to prawda, ale narzekać na pewno nie będę. Przechytrzyłem pięć karpi, w tym dwie ryby 16 i 17+. Grzechem by było narzekać! Dodatkowo uwiesiły się również dwa jesiotry. To jest ich czas. Kiedy karpie nie żerują, nie przepuszczą żadnej okazji! Złapałem je już praktycznie na wszystko. Od orzecha przez kukurydzę, a kończąc na słodkościach. Smaki mięsne to normalne. Płyną, zasysają wszystko, co zalega na dnie i zaczyna się jazda… Jedno należy im przyznać. Jak już uwiesi się taki kilkunastokilogramowy okaz to żyłka gwizda na dobre!
To nie był zdecydowanie jeszcze ten czas, kiedy karpie biorą wszędzie i na wszystko. Ale i na to jeszcze przyjdzie pora😉. Poczekajmy. Do zobaczenia nad wodą.