Krążno – Czego chcieć więcej…

Uwielbiam to miejsce!

Z tego też względu, w tym roku zaplanowałem więcej zasiadek na tym akwenie niż gdzie indziej. Siedziałem późną wiosna, potem latem, więc siłą rzeczy postanowiłem spróbować swoich sił również jesienią. Zasiadkę zaplanowałem na początku października. Nikogo tutaj zapewne nie zaskoczę jak powiem, że zdecydowałem się usiąść na stanowisku ze stricte głęboką wodą. Na stanowisku, które jest dobrze nasłonecznione i które jest osłonięte od zimnych jak o tej porze wiatrów. Te, trzy kluczowe czynniki zdecydowały o wyborze moich miejscówek. Nie ukrywam również, że lubię wyzwania i dlatego też chciałem poznać kolejne nowe stanowisko na którym dotychczas nie miałem przyjemności  wędkować. Mój wybór to stanowisko nr.6.

Każdorazowo, kiedy odwiedzam tą wodę wpatruje się w tą krainę i za każdym razem mam wrażenie, że znajduje się w miejscu wyjątkowym i magicznym. Ciesze się, że mogę się wyłączyć od codziennych trosk i zintegregować się z tym niezwykłym miejscem.

Zmęczony nie wyspany dojeżdżam rano nad wodę. W pośpiechu szykuje kije i gruntuje łowisko. Miejscówki wytypowałem na 6, 8 oraz 10metrów. Pierwszy kij poszedł na spad na pierwszej skarpie na głębokość 6m. Drugi patyk wylądował na niewielkiej półce między 7 a 8 metrem. Naprawdę fajne miejsce z twardym dnem na styku z na mułkiem. Szczerze mówiąc z tym miejscem wiązałem największe nadzieję. Trzeci kij położyłem tak jak wcześniej wspomniałem na 10 metrach, na kilkucentymetrowym mule. Spieszę się ze wszystkim co robię! W moim kierunku nadchodzą ciężkie deszczowe chmury. Im szybciej rozbije obóz, tym mniej zmoknę. Zdobytym doświadczeniem z innych tegorocznych i zeszłorocznych zasiadek na tym zbiorniku, zestawy montuje błyskawicznie, zapinam sprawdzone przypony i w wytypowane miejscówki zestawy lądują w wodzie.

Po ciężkiej pracy, mam chwile odpoczynku, wiec rozsiadam się w fotelu i w końcu się relaksuje! Tak mija popołudnie. Wieczorem rozpalam ognisko. Po mokrym i chłodnym dniu, mam chwilę na ogrzanie się i posiedzenie w sympatycznym towrzystwie. Mijała właśnie godzina 23, kiedy po raz pierwszy na tym wyjeździe usłyszałem jakże miły dla mojego ucha dźwięk mojej centralki. Branie na pełnej roli i po 10 minutowym holu, piękny jesienny grubasek pozował mi do zdjęcia.

 

Uszykowałem ponownie zanętę, założyłem kulkę i zestaw kolejny raz wywiozłem w to samo miejsce. Miejscówkę, którą namierzyłem to niewielka półka na spadzie na głębokości 6m. W moim przekonaniu miała wszystko by przyciągać do siebie karpie. Szybko zasnęliśmy tego wieczoru, ale też noc równie szybko minęła. Na zewnątrz już prawie świtało. Pierwsze promienie słońca zaczęły wpadać przez okno. Jakie było nasze dziwienie, jak kolejny raz odezwał się ten sam kij. Najpłycej położony zestaw. Ponownie, lokomotywa ruszyła bez ogródek pełną parą! Kolejny kilkunastominutowy hol i kolejny karp wylądował w mojej kołysce.

Pozostałe wędki milczą. Kolejne godziny upływały na zmienianiu miejscówek jedną po drugiej i dalej nic. Tego dnia nie „dostaje” nawet pika, natomiast mój kolega wyciąga 3 karpie. Znaleziona miejscówka na stanowisku 7, praktycznie przez 8 godzin daje mu 5 karpiowych brań. Sytuacja wyjątkowa. Na echo, nie widać, ani jednej ryby, a on ma branie za braniem i nagle o 23.00, po ostatnim braniu wszystko się ucina. Robi się kompletna cisza, która na tej wędce i z tego miejsca nastała do ostatniego gwizdka tego meczu. Tak niestety często bywa na Krążnie. Brania nagle zanikają i…

Kolejnego ranka, ponownie przy blasku świtu, mam kolejne branie na ten sam kij. Tym razem hol trwał nie co dłużej. Ryba po wyciągnięciu z wody okazała się „łuskaczem”. Te ryby zawsze dają więcej frajdy…

W kolejnej ostatniej dobie na wszystkich naszych „patykach” nic się już nie działo. Rano w niedzielę tuż przed samym wyjazdem kolega łowi silnego, pięknie ubarwionego jesiotra. Wszystko co miłe, zawsze się kiedyś kończy. Spędziłem miłe chwilę, w miejscu w którym jest zauroczony, złowiłem fajną rybkę, czego chcieć więcej?

Sezon powoli dobiega ku końcowi, ale jeszcze nie odpuszczam. Pakujemy się i wyjeżdżamy, myśląc już o kolejnej zasiadce, kończącej oficjalnie sezon 2018!

 

Do zobaczenia nad wodą.